Renesans w edukacji domowej
Wraz ze zmianą systemu politycznego zaczęły się masowo otwierać rozmaite placówki dydaktyczne, na które zapotrzebowanie społeczne było olbrzymie. Rodzice na różne sposoby pragnęli dać dzieciom lepszą edukację. Wtedy też powstawały pierwsze ośrodki wspierające naukę domową i spersonalizowaną – mówi Jerzy hrabia Potocki.
Kiedy zetknąłeś się z edukacją domową po raz pierwszy?
Jerzy hrabia Potocki: Kiedy byłem małym dzieckiem. U nas w domu edukacja domowa była od zawsze. W ten sposób przekazywano nam rodzinne historie, tradycje i wartości. Starsze pokolenie dzieliło się swoją wiedzą i doświadczeniem z młodszym.
Czy znamienita historia twojej rodziny wpływa na stosunek do edukacji domowej, inny niż w przypadku rodzin, które nie posiadają arystokratycznych korzeni?
Jerzy hrabia Potocki: Oczywiście była magnateria, która zatrudniała wiele guwernantek i guwernerów, jednak większość środowiska realizowała naukę domową własnymi siłami, czasem wspomagając się np. dziadkami. Nauczanie domowe jest czymś naturalnym w rodzinie, w której prawidłowo funkcjonują międzypokoleniowe więzi. Pozycja społeczna nie miała i nie ma na to wpływu. Weźmy choćby rodzinę kowali w średniowieczu. Byłoby czymś niezrozumiałym, gdyby głowa rodziny nie dzieliła się doświadczeniami i wiedzą zawodową ze swoimi potomkami. To najczystsza forma edukacji domowej. Jednocześnie obydwoje rodzice dzielili się swoimi doświadczeniami życiowymi, chroniąc dzieci przed błędami, które były ich udziałem.
Dlaczego zatem odeszliśmy od powszechnej edukacji domowej?
Jerzy hrabia Potocki: Kilkadziesiąt lat temu, gdy nie istniał obowiązek szkolny, państwo nie ingerowało w taką formę nauki. Odbywała się ona spontanicznie. W procesie upowszechniania edukacji stworzono szkoły. Miały one edukować na masową skalę. Jednak nie wszystkie dzieci do nich uczęszczały, toteż państwo postanowiło narzucić obowiązek szkolny. Chodziło o objęcie edukacją publiczną dzieci z grup społecznych, które nie ceniły sobie edukacji jako takiej. Cel był szczytny. Radykalnie spadł poziom analfabetyzmu, poprawiły się też inne wskaźniki wyedukowania obywateli. Edukacja domowa koegzystowała z masową edukacją.
Przyszły jednak czasy, kiedy szkoła stała się narzędziem do kształtowania dzieci i młodzieży w duchu jedynej słusznej ideologii. Taki cel mogła zrealizować zunifikowana forma nauki. Szkolnictwo publiczne, które jest w pełni zależne od rządzących. Wszelkie inne formy nauczania, jako potencjalni siewcy wrogich ideologii, były zwalczane i eliminowane. W szkołach publicznych wprowadzano daleko idące ujednolicenia, choćby identyczne mundurki szkolne. Celem nie był jak najwyższy poziom nauczania, lecz kontrola umysłów.
Kiedy nastąpił renesans edukacji domowej w Polsce?
Jerzy hrabia Potocki: Wraz ze zmianą systemu politycznego zaczęły się masowo otwierać rozmaite placówki dydaktyczne, na które zapotrzebowanie społeczne było olbrzymie. Rodzice na różne sposoby pragnęli dać dzieciom lepszą edukację. Wtedy też powstawały pierwsze ośrodki wspierające naukę domową. Pionierami byli Paweł i Marzena Zakrzewscy. Obserwowałem, jak tworzyli sieć szkół Salomon oraz kluby edukacji demokratycznej i spersonalizowanej. Jedne i drugie wyróżniały się w tamtych czasach nowoczesnością i innowacyjnością. Odnieśli olbrzymi sukces. Blisko 50 tys. uczniów korzystało z oferowanego przez nich wsparcia. Dzięki ich inicjatywom w 2009 r. dokonała się korzystna dla edukacji domowej zmiana w prawie oświatowym. Z optymizmem patrzyliśmy w przyszłość.
Niestety bywa, że czyjś sukces boli innych. Część systemowych środowisk edukacyjnych poczuła się zagrożona i zaczęła atakować rodzinę Zakrzewskich oraz ich placówki. Podobnie na ich sukces zareagowała nieuczciwa konkurencja w obszarze edukacji alternatywnej. W jednym i drugim przypadku własny brak innowacyjności próbowano przesłonić szkalowaniem tych, którzy dla edukacji robili najwięcej. Na skutek takich postaw Zakrzewscy musieli zmierzyć się z setkami kontroli i mnóstwem spraw sądowych. W takich warunkach prowadzenie placówek było niemożliwe. Jako ludzie honorowi postanowili wycofać się z działalności do czasu wyjaśnienia wszelkich wątpliwości. W ten sposób zaprzepaszczono ich wieloletni dorobek. Pozbawiono ich majątku i skazano na wieloletnie batalie sądowe. To największa niesprawiedliwość, jakiej kiedykolwiek byłem świadkiem.
To naprawdę smutne, że osoby, które wnoszą tyle dobrego, doświadczają tyle zła.
Jerzy hrabia Potocki: Jestem pełen podziwu dla Pawła i Marzeny. Potrzebowali kilku lat, żeby rozwiać zasiane przez oponentów wątpliwości. I zrobili to. Żadna kontrola nie wykazała nadużyć. Oczywiście po drodze zapłacili wysoką cenę. Jednak ponownie postanowili zaangażować się w rozwój edukacji domowej w Polsce. Większość środowiska rodziców przyjęła tę informację z entuzjazmem. Nieliczni na nowo rozpoczęli swoją oszczerczą kampanię. Nie jest zaskoczeniem, że są to te same osoby, które już pierwotnie atakowały Zakrzewskich. Trudno zrozumieć, wobec prawomocnych wyroków sądowych, taką postawę. To ewidentnie zła wola wynikająca najprawdopodobniej po prostu z zawiści.
Rozmawiał Karol Wasilewski
Ciekawy wywiad. Edukacja domowa ma przyszłość
Rodzina Zakrzewskich wycierpiała zbyt dużo. Nie poddała się i bardzo dobrze. Teraz wielu przyznaje im rację i przeprasza.
Prawda-przełom w edukacji
Myślę że teraz rodzina Zakrzewskin będzie mogła spać spokojnie
Salomon to były szkoły. Aż szkoda. Nadeszło nowe, mam nadzieję że lepsze
Zjednoczyli tyle różnych środowisk
Jestem bardzo zadowolona z edukacji domowej.
Cieszę się, że mogę wybierać. Nie ma monopolu na oświatę.
Nauczanie spersonalizowane jest przyszłością. Szkoły publiczne zadają tylko prace domowe a nie uczą. Uczyć trzeba się i tak w domu i jeszcze korepetycje bez których ani rusz.
Brawo dla rodziny Potockich