Przestawmy myślenie na elektromobilność
Wierzę, że inwestycja w stacje ładowania to rozwiązanie wolne od ryzyka, ze wszech miar korzystne, wpisujące się nie tylko w aktualne trendy, lecz także w regulacje prawne. Rynek się zmienia – można albo prowadzić swój biznes tak jak zawsze, albo z wyprzedzeniem przestawić myślenie na elektromobilność. Od zmian technologicznych wspierających transformacje w stronę zrównoważonych biznesów nie ma odwrotu. Pytanie, jak wykorzystamy tę szansę – mówi Dawid Piorun, prezes zarządu Arinea Sp. z o.o.
Słowo „elektromobilność” rozgrzewa dziś świat motoryzacji. Czy to, co ze sobą niesie, to wciąż przyszłość czy już teraźniejszość?
Dawid Piorun : Rynek europejski jest już bardzo mocno rozwinięty w tym obszarze, polski w pewnych obszarach dopiero raczkuje. Różnicę w poziomach zaawansowania tych rynków ilustrują statystyki – w Holandii, która jest liderem rynku elektromobilności, istnieje ok. 110 tys. stacji ładowania samochodów elektrycznych, w Polsce to 3 tys. Jednocześnie Polska jest prawie 4 razy większa od Holandii. W Niemczech już co dziesiąty zakup samochodu dotyczy samochodu elektrycznego. To, jak bardzo świat zmierza w kierunku elektromobilności, widać praktycznie na każdym rynku. W Polsce dość mocnym ograniczeniem w jego rozwoju są budżety konsumentów, chociaż w dużych miastach, takich jak Poznań, Warszawa, Katowice, samochodów elektrycznych jest już naprawdę sporo. Z roku na rok rynek ten przynajmniej się podwaja, co stanowi satysfakcjonujący wynik.
Warto zaznaczyć, że w samych Chinach jest 400 producentów samochodów elektrycznych i kraj ten stanowi 50 proc. globalnego rynku elektromobilności. W skali świata mówimy o wynikach sprzedaży sięgających milionów. W Polsce to ponad 75 tys. samochodów elektrycznych i hybrydowych podłączanych do gniazdka.
Tak silnie rozwijający się rynek potrzebuje infrastruktury, a ta, przynajmniej na krajowym rynku, kuleje. Co ma do zaoferowania w tym zakresie Arinea i do kogo jest skierowany asortyment firmy?
Dawid Piorun : Transformację na rynku motoryzacji, o której mówimy, postrzegamy jako wielką szansę dla małych i dużych inwestorów, umożliwiającą im wejście na rynek z technologiami ładowania samochodów elektrycznych. Jeśli porównamy ten przełomowy moment do zapotrzebowania na stacje paliw sprzed lat, to wybudowanie stacji paliw było mocno ograniczone przepisami prawa, co nie ma dziś miejsca w przypadku stacji ładowania. Bariery wejścia w dochodowych modelach biznesowych nie stanowią już takiej przeszkody jak kiedyś.
Oferujemy klientom możliwość wybudowania własnej stacji ładowania w miejscach, które sprzyjają ładowaniu pojazdu niejako przy okazji, tam, gdzie kierowcy wygodnie, a nie tam, gdzie jest zobligowany poprzez mocno ograniczoną liczbę publicznych punktów ładowania. O ileż łatwiej zrobić to przy okazji posiłku w restauracji czy wizyty w urzędzie, kiedy na parkingu jest taka stacja. To duże udogodnienie i ogromna oszczędność czasu. Dlatego poszukujemy inwestorów, którzy chcieliby postawić taką stację koło swoich obiektów i zacząć na niej zarabiać. Z punktu widzenia lokalu gastronomicznego czy hotelu, który jest zlokalizowany np. przy ruchliwej drodze, to niewątpliwa korzyść i sposób na dodatkowy zysk. To wartość dodana, pozwalająca przyciągnąć do obiektu zamożnych i świadomych swoich potrzeb klientów.
Warto wiedzieć, że tzw. usługa ładowania to nic innego jak sprzedaż prądu, ale bez koncesji i żmudnego procesu administracyjnego. Właściciel stacji ładowania ustala stawkę sprzedaży prądu na potrzeby ładowania pojazdu. Do tej pory taką usługę świadczyli monopoliści w zakresie sprzedaży paliwa na stacjach paliw. Teraz możemy budować rozproszony rynek w oparciu o małych inwestorów i o model franczyzowy.
Wierzę, że inwestycja w stacje ładowania to rozwiązanie wolne od ryzyka, ze wszech miar korzystne, wpisujące się nie tylko w aktualne trendy, lecz także w regulacje prawne. Rynek się zmienia – można albo prowadzić swój biznes tak jak zawsze, albo z wyprzedzeniem przestawić myślenie na elektromobilność. Od zmian technologicznych wspierających transformację w stronę zrównoważonych biznesów nie ma odwrotu. Pytanie, jak wykorzystamy tę szansę.
Co dalej, gdy zapadnie decyzja o budowie stacji ładowania? Czy klient nie musi martwić się o formalności i sprawy techniczne związane z inwestycją?
Dawid Piorun : Arinea zapewnia kompleksową obsługę klienta. Jesteśmy w stanie przedstawić model biznesowy, kalkulacje zysków, przygotować audyty energetyczne, wziąć na siebie dokumentację i niezbędne pozwolenia, zwiększyć moc przyłączeniową w obiekcie i wykonać instalację elektryczną. W ofercie mamy różne urządzenia, w tym wysokiej jakości stacje marki własnej, produkowane w Polsce, z dłuższym niż w przypadku urządzeń zagranicznych, bo 5-letnim, okresem gwarancji. Jeśli klient woli urządzenia zachodnie, również je dostarczamy. Oferujemy też atrakcyjne pakiety ubezpieczeniowe dla stacji.
Cały proces trwa zwykle od 2 do 3 miesięcy. Jeśli występują problemy z mocą przyłączeniową, też potrafimy sobie z tym poradzić, budując infrastrukturę fotowoltaiczną, co pozwoli odciążyć instalację i zmniejszyć uzależnienie od dostawcy prądu. W przypadku dużego zapotrzebowania możemy też zbudować magazyn energii. Takie rozwiązania mamy już przetestowane u dealerów samochodowych.
Na koniec klient otrzymuje aplikację do świadczenia usługi ładowania, dzięki której może monitorować funkcjonowanie stacji i swoje dochody oraz prowadzić działania marketingowe. Mało tego, pozwala ona różnicować taryfy ładowania dla pracowników i klientów danego obiektu, a nawet dla przypadkowych użytkowników, którzy korzystają ze stacji przejazdem.
Nasza oferta sprawdzi się także w przypadku firm, które posiadają dużą flotę samochodów elektrycznych, i nie chcą na stacji zarabiać, a raczej instalują je na własne potrzeby. Wówczas można znacznie ograniczyć koszty, ładując samochody w taryfie nocnej i pozostając niezależnym od ogólnodostępnych stacji ładowania. To europejski trend, za którym chcemy podążać. Zgodnie z założeniami strategii ESG i planów dekarbonizacji europejskie korporacje inwestują nie tylko w elektryczną flotę, lecz także we własne stacje ładowania, które pozwalają pobierać do tego celu prąd bez narzutu, jak ma to miejsce w stacjach publicznych. Co więcej, firmy zyskują kontrolę nad tą częścią biznesu oraz łańcuchem dostaw, jak również pozyskują wiarygodne dane wykorzystywane w procesie raportowania niefinansowego.
Do klientów indywidualnych kierujemy z kolei portal, na którym dostępne są stacje ładowania z przeznaczeniem do użytku domowego. Chodzi o tzw. wallbox, który dla wygody klienta sprzedajemy łącznie z montażem.
Różnica między ładowarkami do użytku prywatnego i dla firm sprowadza się przede wszystkim do kwestii ładowania prądem zmiennym − AC lub stałym − DC. W przypadku domowych ładowarek używamy 11 kW, co zajmuje godzinę. Na stacjach publicznych możemy ładować z mocą 250 kW w ciągu pół godziny. Ta większa moc jest niezbędna, aby w trasie, gdy zależy nam na czasie, podczas 15-minutowego postoju doładować samochód na kolejne 250 km jazdy.
Po jakim czasie przykładowo hotel może zacząć zarabiać na inwestycji?
Dawid Piorun : Wolna stacja ładowania to wydatek rzędu 5 tys. zł plus koszty wykonania infrastruktury energetycznej, zaś szybka – ok. 100 tys. zł. Na jednych stacjach sprzedajemy mniej i drożej, na drugich – więcej i taniej. Czy hotel musi mieć szybką stację ładowania? Niekoniecznie, bo klient zostaje co najmniej na 1 noc, więc mu się nie śpieszy. Oczywiście inaczej wygląda ta kwestia w przypadku hoteli typowo biznesowych, z zapleczem konferencyjnym, gdzie przyjeżdża się najwyżej na kilka godzin. Przyjmujemy, że przy 2 ładowaniach dziennie inwestycja w stację zwraca się po okresie od 2,5 roku do 3 lat. Oczywiście zależy to w dużej mierze od cen prądu i lokalizacji. Wiadomo, że nie każdy obiekt – czy to hotel, czy galeria handlowa − będzie zarabiał tyle samo. To zależy od różnych czynników.
Czy miejsc do ładowania przybywa równie szybko jak samochodów elektrycznych widzianych na ulicach?
Dawid Piorun : Tak. W ciągu 5 lat osiągnęliśmy od zera 3 tys. stacji, przy czym każda stacja ma od 1 do 3 punktów ładowania. Na ten moment to jedna stacja na ok. 25 samochodów elektrycznych i hybrydowych, co daje nam niezły stosunek. Jednak biorąc pod uwagę, że mamy rocznie stuprocentowy przyrost samochodów, a liczba stacji nie podwaja się w tym tempie, widzimy, że w przyszłości nastąpi niedobór podaży. Dlatego szukamy inwestorów, którzy dostrzegają tę zależność i patrzą przyszłościowo, a przy tym są zainteresowani zarobkiem na stacjach ładowania.
Czy technologia stacji ładowania jest równie dynamiczna jak w przypadku rynku motoryzacji?
Dawid Piorun : Znaczenie ma nie tylko ładowarka, lecz także technologia wykorzystana w samochodzie. Dlatego jeden model ładuje się tym samym urządzeniem szybciej, a inny wolniej. Nawet w przypadku szybkich ładowarek w niektórych pojazdach bateria nie pozwala na optymalne ładowanie i cały proces trwa godzinę zamiast 15 minut. Oczywiście bateria to właśnie ten element, który najszybciej się zmienia w nowych propozycjach producentów samochodów. Trwają projekty nad zmianą technologii litowo-jonowej na bardziej wydajną i ekologiczną. Jeśli chodzi o samą stację ładowania, mamy 2 standardy ładowania – europejski, wykorzystywany w najpopularniejszych markach samochodów, i azjatycki. Segment stacji ładowania będzie dostosowywał się do zmian technologicznych na rynku motoryzacyjnym.
A co z transportem publicznym i samochodami ciężarowymi?
Dawid Piorun : Dla tych odbiorców też dostarczamy stacje ładowania, tyle że o większej mocy. Jest też możliwość ładowania za pomocą pantografu – na przystankach lub w zajezdni. W przypadku samochodów ciężarowych sprawdza się ta sama technologia.
Czy w sferze biznesu stacje ładowania będą wymogiem prawnym?
Dawid Piorun : Z tej perspektywy mamy przede wszystkim 2 znaczące regulacje. Pierwsza, z Ustawy o elektromobilności i paliwach alternatywnych, mówi o tym, że od 1 stycznia 2025 r. duże przedsiębiorstwa muszą mieć 1 stację ładowania na 20 miejsc parkingowych. To korzystne z punktu widzenia własnej floty, ale również relacji zawodowych i możliwości ładowania samochodu podczas spotkań u partnerów biznesowych. Do spełnienia tego wymogu ustawodawcy zostało niewiele czasu, dlatego zachęcamy, aby pomyśleć o tym zawczasu i zasięgnąć wiedzy, jak najkorzystniej rozwiązać tę kwestię.
Druga grupa regulacji związana jest z kwestiami transformacji klimatycznej biznesu i konkurencyjności klimatycznej, czyli ESG (Environmental, Social i Governance – przyp. red.). Wiele polskich firm uważa, że te kwestie ich nie dotkną, bo są za małe, dostarczają na rynek krajowy itp. Nic bardziej mylnego – już teraz polskie firmy są w łańcuchach dostaw, np. firm niemieckich, i są pytane o swoje floty, ślad węglowy itd. Przy coraz bardziej płaskich marżach konkurencja przesuwa się teraz na kwestie zrównoważonego biznesu. Zresztą nie trzeba być dostawcą firmy zagranicznej – polskie duże firmy też po kolei odpytują i będą pytać swoich dostawców na wszystkich etapach łańcucha dostaw o transport, a zwłaszcza o transport elektryczny. Myślenie już dziś o tych kwestiach to rynkowe być albo nie być, warunek konkurencyjności.
Rozmawiał Mariusz Gryżewski
Zdjęcie: archiwum prywatne Dawida Pioruna
Dodaj komentarz