Menu
Menu

Na cyfrową rewolucję w sądach przyjdzie nam poczekać

Pandemia ośmieliła sędziów, którzy chcąc uniknąć niepotrzebnego narażania uczestników postępowań i pracowników sądu na kontakt bezpośredni, chętniej sięgali po posiedzenia online. Skłoniła też polityków do poluzowania warunków odbywania się wirtualnych posiedzeń – o raczkującej cyfryzacji polskich sądów, zmianach wywołanych pandemią i zaufaniu społecznym do wymiaru sprawiedliwości mówi Bartosz Pilitowski, prezes Fundacji Court Watch.

Bartosz Pilitowski. Fot. Łukasz Krzywda

Pandemia wymusiła popularyzację komunikacji zdalnej w wielu obszarach – od edukacji przez biznes po administrację. Czy polskie sądy również śmielej obrały ścieżkę cyfryzacji?

Bartosz Pilitowski: Sądownictwo jest instytucją z natury konserwatywną i sceptycznie podchodzącą do zmian. Chociaż możliwość przesłuchania świadka przez wideokonferencję była możliwa już od kilku lat, niewielu sędziów z niej korzystało. Ci, którzy próbowali, musieli mieć sporo determinacji, ponieważ rozwiązania techniczne zapewniane przez Ministerstwo Sprawiedliwości były oceniane przez użytkowników jako zawodne i wymagające od sędziów dodatkowych zabiegów. Pandemia ośmieliła sędziów, którzy chcąc uniknąć niepotrzebnego narażania uczestników postępowań i pracowników sądu na kontakt bezpośredni, chętniej sięgali po posiedzenia online. Skłoniła też polityków do poluzowania warunków odbywania się wirtualnych posiedzeń. W postępowaniu cywilnym świadek lub strona może teraz uczestniczyć w rozprawie, siedząc na kanapie w swoim domu. Wcześniej prawo nie dopuszczało takiej możliwości.

Jak bardzo odległy jest proces digitalizacji w sądownictwie w krajowych warunkach? Kiedy możemy się spodziewać, że piętrzące się akta znikną lub wyraźnie stopnieją?

Bartosz Pilitowski: Niestety to bardzo odległa perspektywa. Nie wynika to nawet z braku chęci, ale z tego, że digitalizacja wszystkich istniejących akt nie ma ekonomicznego uzasadnienia. Akta są przechowywane w takiej formie, że do samego ich skanowania potrzebny jest ogrom fizycznej pracy. Nie mówiąc już o rzeczywistej digitalizacji, czyli przekształceniu tych akt do postaci uporządkowanych danych, a nie skanów, które można najwyżej przeglądać na komputerze, ale już nie przetwarzać albo przeszukiwać. Sprawy sądowe, szczególnie te skomplikowane, wielotomowe potrafią się ciągnąć latami, więc jeszcze długo sądy będą pracowały także na aktach papierowych. Osobiście widzę szansę w tym, aby w kolejnych typach spraw – zaczynając od gospodarczych – wdrażać w pełni cyfrowe akta dla nowych spraw. Wtedy można wymagać od profesjonalnych uczestników składania pism w formie elektronicznej, w postaci plików o określonej strukturze, które pozwolą na automatyczne zasilenie baz danych i wykorzystanie możliwości, jakie daje współczesna technologia. Mam tu na myśli nie tylko przeszukiwanie setek stron pism, lecz także wspomagające pracę sędziów przetwarzanie, a nawet wstępną analizę danych.

Aby ułatwić sądom wchodzenie w taki tryb pracy, można utworzyć wyspecjalizowane wydziały, do których trafiają wyłącznie nowe sprawy, spełniające wymogi systemów cyfrowych. Oddelegowani do nich powinni być sędziowie i pracownicy chętni do pracy z aktami cyfrowymi, odpowiednio zmotywowani i przygotowani. W takich wydziałach nie byłyby potrzebne ani drukarki, ani pieczątki, ani szafy na akta. Cała praca mogłaby być prowadzona na komputerach, z wykorzystaniem technologii przetwarzania danych. Pozwoliłoby to na skokowy wzrost efektywności sądów w tych sprawach.

Rekomendacja Fundacji Court Watch

Czy innowacyjne rozwiązania i nowe technologie w wymiarze sprawiedliwości niosą wyłącznie korzyści, czy także zagrożenia?

Bartosz Pilitowski: Oczywiście pojawiają się nowe ryzyka. Zamiast ochrony fizycznej akt należy zapewnić ich bezpieczeństwo cyfrowe. Zagregowane dane mogą być analizowane w dobrym celu – żeby dopilnować, aby wymiar sprawiedliwości był sprawowany z coraz lepszą jakością i coraz sprawniej – ale także w złych celach. Algorytmy przetwarzające dane są pisane przez ludzi, a ludzie się mylą. Gdy sędzia się pomyli, to cierpi na tym jedna sprawa. Jeśli algorytm wspomagający pracę wielu sędziów byłby błędny, konsekwencje mogą być dużo poważniejsze.

Nie musimy jednak z powodu tych ryzyk porzucać korzyści. Należy po prostu być ich świadomym i nauczyć się nimi zarządzać. Kluczowe jest, aby sędziowie – jako osoby sprawujące wymiar sprawiedliwości – byli z jednej strony niezawiśli, a z drugiej mieli pełny wgląd i kontrolę nad procesami, które wpływają na sposób rozpoznawania spraw. Powinni korzystać ze wsparcia ekspertów z innych dziedzin, tak jak teraz przy orzekaniu wspierają się opiniami biegłych, ale ostateczne decyzje powinny być w ich rękach i oni sami powinni zdobywać kompetencje pozwalające im na świadome i krytyczne podejmowanie tych decyzji.

Jakie rozwiązania zastosowane za granicą mogą być dla nas inspiracją lub mieć realne przełożenie na usprawnienie polskiego wymiaru sprawiedliwości?

Bartosz Pilitowski: W komunikacji elektronicznej sądów ze stronami największe doświadczenie w Europie ma Austria. Jeśli chodzi o dostępność sądów przez Internet, rozprawy online i wykorzystanie akt cyfrowych bardzo cenne są doświadczenia Kanady i Australii. W Estonii niektóre sprawy załatwiane są wyłącznie przez Internet i to przy znikomym wysiłku orzeczników. Najbardziej zaawansowane są jednak Chiny, gdzie w analizie akt sędziom i prokuratorom pomaga sztuczna inteligencja. Więcej przykładów opisaliśmy w raporcie przygotowanym wspólnie z Kancelarią Domański Zakrzewski Palinka pt. „Sądy dostępne przez Internet. Szanse i zagrożenia”.

Na pewno zachodnie rozwiązania też nie są wolne od błędów. Jakie lekcje mogą dla nas płynąć z potknięć systemów sądownictwa w innych krajach, które nie przyniosły oczekiwanych rezultatów?

Bartosz Pilitowski: We wspomnianym raporcie Chiny omawiamy, aby zwrócić uwagę na potencjalne zagrożenia związane z cyfryzacją. Algorytmy, które analizują sprawy, powinny być bowiem transparentne dla opinii publicznej i na bieżąco kontrolowane przez niezawisłych sędziów. Szczególnie w sprawach karnych sędzia powinien móc korzystać z systemów informatycznych, ale nie mogą one go wyręczać w podjęciu decyzji. Ta musi być zawsze zindywidualizowana i wyjaśniona oskarżonemu w zrozumiały dla niego sposób przez człowieka. Tego wymaga poszanowanie ludzkiej godności.

Istnieje wiele przykładów na to, że teoria sobie, a praktyka sobie. Co zrobić, aby obiecujące założenia sprawdziły się jako sprawny system zdalny obejmujący wszystkie sądy, a nie poszczególne instytucje?

Bartosz Pilitowski: Rzeczywiście obserwujemy w Polsce duże zróżnicowanie w stopniu wykorzystania w sądach współczesnych możliwości prawnych i technicznych. Wynika to z zasady niezależności sądów. Różne apelacje korzystają z różnego oprogramowania, więc mogą reagować na zmiany w tempie zależnym od tego, na ile dany program i jego twórcy są elastyczni. Najważniejsze jest jednak przekonanie samych sędziów do tego, aby wypracowywać oraz wdrażać dobre praktyki i wspólne standardy. Pewnych rzeczy nie da się zaordynować ustawą. Dlatego nasza Fundacja stara się pracować bezpośrednio z sędziami. Krótko po wybuchu pandemii zorganizowaliśmy na przykład dla sędziów webinar poświęcony przeprowadzaniu posiedzeń online. Udostępniamy materiały szkoleniowe przygotowane przez zespół sędziów i pracowników Sądu Rejonowego dla Łodzi – Śródmieścia.

Obserwacje Fundacji wskazują raczej na pozytywny odzew pracowników wymiaru sprawiedliwości na nowoczesne technologie i metody pracy czy opór wobec nowych praktyk, które zainicjowała pandemia?

Bartosz Pilitowski: Tylko we wspomnianym webinarze wzięło udział prawie 70 sędziów. Przyciągnięcie uwagi tej grupy zawodowej to niełatwe zadanie, więc uważam to za sukces. W tej chwili online odbywa się kilka procent posiedzeń jawnych w postępowaniach cywilnych i gospodarczych. U niektórych sędziów orzekających w sądach okręgowych, gdzie strony częściej są reprezentowane przez profesjonalnych pełnomocników, stanowią one jednak większość. Tysiące posiedzeń online są przeprowadzane przez sądy penitencjarne, gdzie jakość połączenia jest gwarantowana przez Służbę Więzienną, a dzięki wysłuchaniu osadzonych przez Internet sędziowie nie muszą się fatygować do zakładów karnych, gdzie wcześniej odbywały się te posiedzenia. Dużo zależy więc nie tylko od nastawienia sędziów, ale i od specyfiki spraw, które prowadzą.

Czy aspekt finansowy może być istotną przeszkodą we wdrożeniu i ujednoliceniu nowoczesnego, cyfrowego systemu sądownictwa?

Bartosz Pilitowski: Paradoksalnie to jest jeden z mniejszych problemów. Koszty doposażenia sądów w wystarczający sprzęt przy dzisiejszej technologii jest w skali państwa nieznaczny. Problem ten bardzo łatwo rozwiązać. Dużo trudniej przekonuje się i zwiększa kompetencje ludzi. To wymaga nie tylko pieniędzy, lecz także odpowiedniego podejścia, a często i dobrego pomysłu. Pozytywnego nastawienia nie można kupić.

Co obok przywiązania do starych przyzwyczajeń i metod pracy najbardziej szkodzi efektywności pracy polskim sądów i niepokoi z punktu widzenia społeczeństwa? Jak zmieniła się dostępność polskich sądów w związku z pandemią i czy wprowadzone restrykcje należy oceniać jako zasadne?

Bartosz Pilitowski: Z naszych badań wynika, że ludzie boją się przede wszystkim tego, że nie będą w sądzie równo traktowani, że łatwiej jest osobom zamożnym, znanym, ustosunkowanym. Dla osób, które mają tego typu obawy, bardzo ważne jest, aby ktoś mógł z nimi być na rozprawie i obserwować sprawę z boku. Temu służy konstytucyjna zasada jawności postępowania − budowaniu zaufania do obiektywizmu wymiaru sprawiedliwości. Jest ona bardzo często łamana. Do niektórych sądów publiczność i osoby zaufane stron w ogóle nie są wpuszczane. Do innych trzeba się specjalnie anonsować. Prezesi wielu sądów przyznali przewodniczącym składów prawo do arbitralnego decydowania, czy na salę będą mogli wejść przedstawiciele publiczności. To wszystko bardzo szkodzi zaufaniu obywateli, że mogą liczyć na sprawiedliwy wyrok.

Rekomendacja Fundacji Court Watch

Od kilku lat Fundacja Court Watch Polska przeprowadza cykliczny Obywatelski Monitoring Sądów. Jakie wnioski płyną z ostatniej edycji? Jak jest z zaufaniem Polaków wobec sądów?

Bartosz Pilitowski: Zaufanie stale utrzymuje się na alarmująco niskim poziomie. Mniej niż połowa z nas ma zaufanie do sądów. Polacy zdają się bardziej ufać nawet obcym osobom niż sędziom. Nie dotyczy to wszystkich, ale znaczna część polskiego społeczeństwa czuje się przez to wykluczona, ponieważ jest przekonana, że w razie kłopotów nie będzie mogła liczyć na to, co obiecuje im Konstytucja, że mogą liczyć na sprawiedliwe i jawne rozpatrzenie sprawy w rozsądnym terminie przez bezstronny i niezawisły sąd.

Wraz z wolontariuszami monitorują państwo pracę wymiaru sprawiedliwości, ale samo patrzenie na ręce to za mało. Czy obserwacje płynące od zwykłych obywateli wpływają na nieprawidłowości w funkcjonowaniu sądów?

Bartosz Pilitowski: Nasi obserwatorzy, choć jest ich co roku kilkuset w całej Polsce, nie mogą być na każdym posiedzeniu sądu. Dlatego na bazie ich spostrzeżeń opracowujemy raporty i rekomendacje, które trafiają następnie do wszystkich sądów w kraju. Dzięki nim częstotliwość niektórych niepokojących zwyczajów spadła dwukrotnie, a niekiedy nawet trzykrotnie. Tak jest np. z pozwalaniem prokuratorom, aby przebywali w zamkniętej sali rozpraw razem z sędzią, podczas gdy oskarżony z obrońcą muszą czekać na korytarzu.

Czy jakiekolwiek zmiany – pozytywne i negatywne – zapoczątkowane w tym wyjątkowym okresie mają szansę utrzymać się po ustaniu epidemii i powrocie do normalności?

Bartosz Pilitowski: Jestem pewien, że dzięki nabytym w czasie pandemii umiejętnościom sędziowie będą częściej korzystać z wideokonferencji, żeby przesłuchiwać świadków lub biegłych z odległych miejscowości albo zza granicy. Istnieje też duża presja, aby wyeliminować − przynajmniej w komunikacji z profesjonalnymi pełnomocnikami − korespondencję papierową. Docelowo to jednak nie pandemia wpłynie na trwałe zmiany w wykorzystaniu technologii, ale skierowane do sędziów i obywateli konkretne rozwiązania − wygodne sposoby załatwiania spraw bez wykorzystania papieru i – o ile to możliwe – bez wychodzenia z domu czy biura. Na prawdziwą rewolucję cyfrową w sądach przyjdzie nam więc jeszcze poczekać.

Rozmawiała Małgorzata Szerfer-Niechaj

Z raportem Fundacji i bazą dobrych praktyk można zapoznać się na stronie: https://courtwatch.pl/sady-dostepne-przez-internet/.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Ta strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce. czytaj więcej ROZUMIEM