Menu

EKS_KV_baner_CTA_600x100px_RYNEK_INWESTYCJI-2
banner PLOM (1200 x 200 px)
previous arrow
next arrow

Menu

Potencjał naukowy naszym atutem

IMG_4586Rozmowa z prof. dr. hab. Markiem Jeżabkiem, dyrektorem Instytutu Fizyki Jądrowej im. H. Niewodniczańskiego Polskiej Akademii Nauk

Na jaki grunt trafił najnowszy projekt instytutu – Centrum Cyklotronowe Bronowice ze stanowiskiem gantry, służące pacjentom z nowotworami?
– Gantry służy do bardzo precyzyjnego napromieniowania pacjentów wiązką protonów z cyklotronu Proteus C-235. Zapotrzebowanie na zabiegi metodą radioterapii protonowej jest bardzo duże. Budowa naszego stanowiska będzie ukończona z końcem września. W tej chwili w Ministerstwie Zdrowia jest nasz wniosek – jeśli zostanie pozytywnie rozpatrzony, będzie to podstawa do ogłoszenia przez NFZ konkursu. Podmiotem, który powinien w tym konkursie wystartować, jest Centrum Onkologii. Liczymy też na udział dwóch szpitali uniwersyteckich Uniwersytetu Jagiellońskiego, w szczególności szpitala dziecięcego. My ze swej strony zapewniamy dostarczenie na stanowisko gantry dobrej jakości wiązki niszczącej nowotwory. Mam nadzieję, że już na początku przyszłego roku NFZ sfinansuje leczenie kilkuset pacjentów za jej pomocą.

Czy ta metoda leczenia może się upowszechnić i trafić do szpitali?
– Gantry umieszczone jest w bunkrze o wysokości 11 m, którego betonowe ściany mają grubość 3 m. To konstrukcja w formie walca, zbudowana ze stalowych elementów, ważąca ponad 100 ton. To pokazuje, że nie jest to urządzenie mobilne, które łatwo przetransportować. Magnesy umieszczone na urządzeniu tak prowadzą protony, żeby były skierowane na ciało pacjenta pod odpowiednim kątem, z dokładnością lepszą niż 1 mm. Terapia protonowa ma sens wtedy, kiedy nowotwór jest umiejscowiony wewnątrz lub w pobliżu ważnych, wymagających szczególnej ochrony organów ludzkiego ciała, a przy tym nie ma jeszcze przerzutów. Nowotwór nie może być rozsiany. Leczenie za pomocą gantry polega na tym, aby bardzo precyzyjne trafić wiązką protonową w określone miejsce w ciele pacjenta, tam gdzie znajduje się guz. Co ważne, po drodze do nowotworu protony – w odróżnieniu od innych wiązek stosowanych w radioterapii – ze względu na charakter ich oddziaływania z materią wyrządzają bardzo niewielką szkodę.

IMG_4605Jak państwa rozwiązanie wpisuje się w historię terapii protonowej?
– Przez wiele lat napromieniowanie było prowadzone przy użyciu wiązki wylatującej z rury jonowodu umocowanej „na sztywno” w określonym kierunku. Na stanowisku gantry głowica, z której wylatują protony, obraca się wokół pacjenta i kieruje wiązkę pod dowolnym kątem, co daje naprawdę wspaniałe możliwości optymalnego wyboru planu leczenia. Mamy światowej klasy urządzenie, które jak najszybciej i jak najpowszechniej powinno służyć chorym, a lekarzom pomoże w prowadzeniu prac badawczych w obszarze medycyny. Niewiele jest na świecie urządzeń tej klasy. Odkąd informacja o możliwościach gantry została podana do wiadomości publicznej, mamy do czynienia z lawinowym zainteresowaniem ze strony pacjentów. Jednak my nie mamy możliwości leczenia. Jako fizycy – na mocy porozumienia z Centrum Onkologii – dostarczamy jedynie medycynie, a dokładnie wyspecjalizowanym radioterapeutom, wartościowe narzędzie. Powinno ono służyć przede wszystkim pacjentom korzystającym z publicznej służby zdrowia. Nasz ośrodek nie będzie w stanie zapewnić leczenia wszystkim pacjentom, którzy wedle standardów Europy Zachodniej do radioterapii protonowej się kwalifikują. Jednocześnie trzeba się liczyć z tym, że NFZ nie będzie w stanie pokryć kosztów wszystkich potrzebnych zabiegów. Nie wykluczam, że osoby korzystające z prywatnego ubezpieczenia będą chciały, aby w pakietach były zawarte tego typu usługi – nie ukrywajmy: kosztowne, bo utrzymanie urządzenia, jego serwis i kadra obsługująca generują duże wydatki.

IMG_4563Czy poza medycyną urządzenie gantry może być wykorzystywane również do innych celów?
– Tak. Oprócz celów terapeutycznych urządzenie jest wykorzystywane w projektach badawczych, zarówno w badaniach podstawowych, m.in. z dziedziny fizyki jądrowej czy radiobiologii, jak i tych służących badaniom stosowanym. Na przykład, za pomocą wiązki protonów można testować odporność elektroniki na uszkodzenia radiacyjne i sprawdzać w laboratorium na Ziemi co się stanie z wyposażeniem statków kosmicznych po ich wystrzeleniu w przestrzeń międzyplanetarną, gdzie narażone są na działanie promieniowania kosmicznego. Takie osiągnięcie nie byłoby możliwe bez pracy zespołowej kadry instytutu, zapewne stabilnej i sprawdzonej, bo IFJ PAN ma już 60 lat tradycji.

– Instytut ma kategorię A+, co oznacza przynależność do elity jednostek badawczych w Polsce. Poza tym szczycimy się statusem Krajowego Naukowego Ośrodka Wiodącego – to również istotny wyznacznik naszej rangi w krajowym środowisku nauki. W instytucie zatrudnionych jest około 550 pracowników, z czego ponad 300 to pracownicy naukowi i inżynieryjni. Ponadto kształcimy około 80 doktorantów. Siłą rzeczy, mamy też rozbudowany pion administracji ze względu na fakt, że aplikujemy o środki unijne na dofinansowanie realizowanych projektów.
Czy chlubą instytutu jest również współpraca z innymi jednostkami naukowymi?

– Wspomniany status Krajowego Naukowego Ośrodka Wiodącego dotyczy konsorcjum, w którym oprócz nas działają: Akademia Górniczo-Hutnicza, Uniwersytet Jagielloński oraz Instytut Katalizy i Fizykochemii Powierzchni PAN. Mamy bardzo rozgałęzioną współpracę z instytucjami nauki, zarówno w kraju, jak i za granicą. Jesteśmy zaangażowani w badania prowadzone w krajach Unii Europejskiej, Stanach Zjednoczonych, Japonii i Rosji. Głównie tematy naszych projektów koncentrują się wokół badań podstawowych z obszaru fizyki jądrowej oraz fizyki i astrofizyki cząstek. Mamy też dużą grupę specjalistów zajmujących się badaniami struktury rozmaitych substancji.

Jakie miejsce w skali międzynarodowej zajmuje polska nauka i jej dorobek badawczy?
– Tu należy oddzielić osiągnięcia w sferze komercyjnych projektów badawczych od tych w naukach czysto teoretycznych, gdzie mamy spore tradycje, choćby lwowskiej szkoły matematycznej. Także dziś wielu młodych informatyków wygrywa światowe konkursy. Jednak ten obszar nie wymaga aż takich nakładów materialnych. Współcześnie nauka jest dla rozwiniętych społeczeństw źródłem bogactwa. W XIX wieku ludzkość odkryła, że opłaca się inwestować w naukę. Od tego czasu coraz skuteczniej z tego odkrycia korzysta. Zysk jest ściśle związany z wielkością nakładów przeznaczanych na badania w obszarze nauk ścisłych. Ta ciągle jest w Polsce niska w porównaniu z wiodącymi krajami, takimi jak Japonia, Finlandia czy Szwajcaria. Poza tym, jeśli mowa o wyposażeniu w infrastrukturę naukową, mamy do czynienia z efektem skumulowanym. W krajach rozwiniętych nakłady na inwestycje w naukę były przez kilkadziesiąt ostatnich lat wielokrotnie większe niż w Polsce – to sprawia, że Polska mimo ogromnego zastrzyku dotacji unijnych wciąż pozostaje stosunkowo mało nasycona i aparaturą, i kadrą naukową. Pamiętajmy też, że inwestowanie w sektor badawczo-rozwojowy nie sprowadza się tylko do sprzętu – to przede wszystkim inwestowanie w ludzkie umysły.

Dlaczego w Polsce mimo zauważalnej poprawy sytuacji wciąż trudno o dobrą współpracę nauki z biznesem?
– Wiele lat pracowałem w Niemczech i zaskoczeniem było dla mnie, że tam elity społeczne – biznesowe, finansowe, polityczne – traktują uczonych z należnym szacunkiem, jako wartościowych partnerów. Sądzę, że wynika to zarówno z tradycji, jak i z dzisiejszej zamożności, której źródłem jest innowacyjna, napędzana badaniami naukowymi gospodarka. Mam nadzieję, że w niezbyt odległej przyszłości uda się osiągnąć podobny poziom rozwoju także i u nas. Polska znajduje się obecnie w stadium gwałtownych zmian. Trudno jest więc przewidzieć, ile lat nam to zajmie. Uważam, że dla nauki w Polsce bilans ostatnich lat jest zdecydowanie dodatni. W wielu obszarach stajemy się równoprawnym partnerem dla bogatych krajów Europy Zachodniej, choć ciągle istnieje ogromna dysproporcja w poziomie życia. Jestem optymistą. Jeśli nie dojdzie do nadzwyczajnych zawirowań geopolitycznych, to nasi synowie i wnukowie będą patrzeć na nasze czasy tak jak my na okres PRL-u. Nie mam wątpliwości, że naukowcy, którzy wyjeżdżają z Polski, za granicą trafiają do naukowych elit. Miejmy nadzieję, że dojdziemy do takiego etapu, że naukowcy o dużym potencjale nie będą zainteresowani wyjazdem na Zachód, mimo że w wielu instytucjach byliby mile widziani. U nas w instytucie tak właśnie jest, co cieszy tym bardziej, że połowa kadry to młodzi ludzie poniżej 40. roku życia. Myślę, że mamy wszystkie walory młodych społeczeństw, które widzą dystans dzielący je od najbogatszych, najbardziej rozwiniętych krajów, a zarazem mają wszelkie możliwości, żeby ten dystans skracać.

W tym roku IFJ PAN obchodzi 60-lecie istnienia. Jakie są państwa dalsze plany i cele?
– Chciałbym, żeby terapia protonowa zaczęła funkcjonować i w ciągu 5 lat osiągnęła możliwość leczenia od 500 do 700 pacjentów rocznie – tak jak w zagranicznych ośrodkach. To ambitny cel, ale jak najbardziej realny. Mamy bowiem ogromny kapitał w postaci nowocześnie wyposażonego Centrum Cyklotronowego Bronowice i obiecującej grupy młodych, utalentowanych ludzi zaangażowanych w projekt. Oczywiście mamy zamiar ubiegać się o dotacje z nowej puli środków unijnych. Ze względu na ograniczenia finansowe, budując ośrodek, skupiliśmy się na zakupie niezbędnego minimum wyposażenia, zapewniającego możliwość prowadzenia terapii, w szczególności akceleratora i dwu stanowisk gantry. Mimo pokaźnego, na pozór, budżetu musieliśmy mocno ograniczyć wydatki na sprzęt dotyczący pozycjonowania pacjentów, czyli precyzyjnego określania umiejscowienia nowotworu. Mam też nadzieję, że badania podstawowe z fizyki i astrofizyki cząstek oraz fizyki jądrowej utrzymają osiągnięty obecnie światowy poziom.

Rozmawiał Mariusz Gryżewskilogo FAKTY male

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.